sobota, 29 stycznia 2011

Sześćdziesiąt pięć.

Anonimowy pisze... nie zasługujesz na bycie perfekcyjną. nikt perfekcyjny tak często nie zawala, weź jedz normalnie jak już tak często zawalasz, o jedną "pseudo pro-ana" mniej. gdyby ci zależało tak bardzo na chudości, to byś zawalała najwyżej raz na pół roku, tak to chyba możesz sobie odpuścić.
Odpowiedź: Długo myślałam nad odpowiedzią na ten komentarz. Doszłam do wniosku, że to co napisałaś jest prawdą. Propaguję anoreksję jako styl życia, sama go nie prowadząc. Nie chodzi o to, że utożsamiłam się z pro-ana, nie stwierdziłam oficjalnie "Jestem pro-ana i będę perfekcyjna". Stąpam po wyboistej drodze, brakuje mi sił, ale nie zawsze tak było. Ciągle upadam na twarz, obżeram się bez opamiętania. Mogę z pokorą przyznać, że jedyne za co mogę się uważać to "pseudo-pro-ana". Dzięki temu, że mi to uświadomiłaś dostrzegam błędy popełnione ostatnimi czasy i wycofuję się z tego świata odchudzania, dopóki faktycznie nie zasłużę by tu być. Masz pieprzoną rację! Zadowolona? 

Jeśli ktoś z Was lubił czytać tego bloga, to przepraszam, ale nie mam innego wyjścia niż dać sobie spokój. Ale to nie oznacza, że odpuszczę sobie odchudzanie. Wrócę, ale dopiero, gdy uznam, że mam prawo tu być. Dopiero, gdy będę gotowa, gdy będę warta perfekcji, która należy się silnym, a ja jestem słaba, gruba i naiwna. Przepraszam Was, przepraszam, że śmiałam uważać się za jedną z Was.

Ż e g n a j c i e .