Na dobry początek dnia, dopadł mnie ból brzucha. Rzecz jasna senes daje się we znaki. Wczoraj wypiłam niezliczone ilości, chyba około 4 szklanek, bo dokładnie nie pamiętam. Jestem zmotywowana i gotowa do kontynuowania diety i zupełnie nowego początku, choć oficjalny będzie od pierwszego dnia stycznia, gdyż po drodze jeszcze sylwester, ale po nim już pełna mobilizacja! Dawno nie czułam takiej siły jak teraz. Nawet nie wzięłam jeszcze sudafedu, bo nie czuję potrzeby. A nuż uda się i bez tego? Byłabym bardzo zadowolona, gdyż obeszło by się bez zbędnego wydawania pieniędzy, co było by mi na rękę. Końcówka grudnia i cały styczeń będzie krucho z kasą, więc jakoś inaczej trzeba będzie sobie radzić.

Aktualnie staram się stłumić ten silny ucisk w dolnej części brzucha. Co chwilę gna mnie do toalety. Cudem będzie jeśli zbiorę się do ćwiczeń. Ostatnio odpuszczam sobie wysiłek fizyczny i to aż za bardzo. Właściwie wczoraj ćwiczyłam ponad godzinę, ale dzisiaj mam do wykonania obie serie, z czego każda trwa 60 minut, no może z hakiem. Nie będzie problemu, wiem to. Muszę zagonić tatę do sklepu, żeby dokupił mi folii. Nawet nie wiem, czy cokolwiek jest otwarte, bo mnie nastraszył, że jeszcze święta i, że zamknięte.
Dobra, ja tu gadu gadu, a co z bilansem? Otóż tak, miało być 100 kcal, ale nieco wybiegłam poza ten limit, ze względu na odrobinę mleka, ale nie żałuję tego. Owsianka na wodzie już mi się znudziła, mimo swojej niskiej kaloryczności.
Śniadanie: 30g płatków owsianych z musli (ok. 100 kcal) + 50ml mleka 0,5% (ok. 15 kcal) rozcieńczonego z wodą (0 kcal) + kawa czarna (1 kcal)
Obiad: nic
Kolacja: nic
Razem: ok. 116 kcal
Chudego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz