W prawdzie już jest kolejny dzień, ale brakło wcześniej przychylności, by usiąść do komputera. Pierwszy dzień po świętach zaliczyłam sukcesywnie i jestem zadowolona. Ćwiczyłam długo, poza owsianką nie zjadłam nic, przy okazji sporo chodziłam, wypiłam dwa litry wody, a przez cały dzień towarzyszyły mi słowa "Quod me nutrit, me destruit" co przyczyniło się do dzisiejszego powodzenia i stuprocentowo udanego dnia. Ciężko dzisiaj było od kogokolwiek wysępić papierosa, przyznam szczerze, bo póki co niestety nie stać mnie na kupno własnych, choć przydałoby się. Planuję zakupić jakieś tanie, mocne i mieć przynajmniej ten jeden problem z głowy.
Obiad: nic
Kolacja: nic
Razem: ok. 100 kcal
Już nie mogę się doczekać ważenia jutro rano. Mam nadzieję, że cyferki miło mnie zaskoczą. W końcu tyle harowałam, czyż nie? Chociażby ten powrót do poprzedniego 48,1 ucieszyłby mnie niezmiernie. Dodam jeszcze, że pieszo chodziłam około czterech godzin + ćwiczyłam forsownie przez dwie i pół godziny. Wyliczyłam, że dzisiaj spaliłam około 1300 kalorii. To całkiem sporo i cieszę się, że mi się udało. Jutro powtórka, pomijając długie chodzenie, bo prawdopodobnie posiedzę cały dzień w domu, ale może pójdę się trochę powłóczyć. Zapas folii mam, przydałyby się jeszcze jakieś pieniądze. Może jutro coś dostanę.
Coś czuję, że pora spać. Dobranoc!
Twój brzuszek? <3 Oja, oja!
OdpowiedzUsuńPowodzenia;*