środa, 12 stycznia 2011

Czterdzieści dziewięć.

Niezła jazda wczoraj była, fajną Wam notkę strzeliłam. Byłam w niesamowitym stanie euforii, szkoda, że, gdy zaczęłam ćwiczyć to ulotniło się we mnie wraz z kroplami potu spływającymi mi po ciele, pod warstwą folii śniadaniowej. Ale za to byłam pełna energii, motywacji i zawziętości. Dzisiaj odważę się w końcu powiedzieć Wam ile ważę. Otóż wróciło 48,9 kg. W poniedziałek było 51,4, po moim objadaniu się w weekend i zanim organizm się przestawił, to we wtorek to samo. Dzisiaj jest środa, dwa kilogramy za mną. III dzień diety kapuścianej, kolejny zaliczony do udanych. Kolacji sobie nie zjem, gdyż zupa, którą miałam zjeść, a właściwie porcja -100ml-, poszła do kibla, z powodu niniejszego; siostra pchnęła mnie, kawa wlała się do zupy, oblałam się wrzątkiem, a wszystko poszło do kibla, za to ten mały dzieciuch dostał po łbie, jabłkiem, wyrzuconym ze sporą siłą, które miało na celu trafić w głowę, lecz nie trafiłam, przez co szkód najmniejszych brak. Spryciula ma szczęście, że tak szybko przede mną ucieka, bo inaczej nic by z niej nie zostało.

Śniadanie 11:00; chochla -100ml- zupy kapuścianej (17 kcal), dwa jabłka (80 kcal), dwie mandarynki (40 kcal)
Obiad 14:30; dwie chochle -200ml- zupy kapuścianej (34 kcal), jedno i pół jabłka (60 kcal), pomidor (20 kcal), dwie marchewki (24 kcal)
Kolacja; nic
RAZEM: ok. 275 kcal
+ woda niegazowa 1,5L
+ kawa (1)
+ herbata czerwona (1)
+ ćwiczenia <1h
+ spacer pieszo <2h

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz