- maksymalnie sześćset kalorii dziennie,
- wysiłek fizyczny,
- woda niegazowana,
- różne herbaty (w tym odchudzające wellness),
- zero słodyczy i fast-foodów, białego pieczywa
- trzy posiłki; śniadanie, obiad, kolacja (nieobowiązkowo)
- odstępy czasowe minimum trzy godziny między posiłkami
Kalorie będę liczyć, ale nie obsesyjnie, bo i tak nie mam predyspozycji do jakichkolwiek chorób typu anoreksja, czy bulimia. Nie będę także miewała zaburzeń odżywiania, co najwyżej z przyjemnością użyję senesu, w razie potrzeby. Nie będę wstawiać bilansów, bo to głupie. Czuję się wtedy pod presją, by jeść jak najmniej, a to przecież nie służy diecie. I tak schudnę, sama już się przekonałam, że to nie jest trudne. Kupiłam spodnie rozmiar 26, czarne i dopasowane. Wcześniej ledwo mieściłam się w 32. Jest dobrze. Jestem dowodem na to, że chcieć to móc, a jak móc to brać się do roboty! Chcę chudnąć, a nie popadać w jakieś chorobliwe obsesje. Dlatego w towarzystwie zupy kapuścianej będę prowadzić dietę, na własną odpowiedzialność. Zachowam swój zdrowy rozsądek, nie będę wprowadzać się w jakieś dziwne paranoje. Trzymajcie się!
600 kcal na kopenhaskiej?! ;o
OdpowiedzUsuńja nie jadłam więcej niż 400!