Trzydzieści dwa.
Jest na prawdę dobrze. Nie zjadłam nic, kompletnie. Piłam wodę, ćwiczyłam dwie godziny (na raz!) oraz herbaty. Za chwilę wychodzę na spacer. To moja pierwsza w życiu kompletna i stuprocentowa głodówka. To sprawka Any, jest przy mnie, wspiera mnie. Jestem z siebie niesamowicie dumna. Waga spadła troszkę, ale jutro się przekonam jak znią jest na prawdę, bo w końcu te płyny jeszcze we mnie siedzą. Poza tym przyznam się, że gdy stanęłam na elektronicznej, to było pięćdziesiąt jeden, teraz jest zaledwie pięćdziesiąt, a jutro rano musi być minimum czterdzieści dziewięć. Wierzę w to. Dalej będzie w dół w dół i w dół! Kocham ten stan. Z głodu jest mi nie dobrze, ale nie zjem nic, bo chce mi się rzygać. To takie wspaniałe. Nie mam ochoty na nic, mam dużo energii. Uwierzcie mi, na ten dzień nie mogło być lepiej. Pomijając fakt, że nie przeczytałam tej lektury. Ależ ja się z tym ociągam... Za to robiłam próby wykonywania kartki świątecznej. Moje metody jednak nie działają, musi być estetycznie, dokładnie, perfekcyjnie! Dlatego idę kupić blok z kolorowym kartkami A4 i postaram się to wykonać wedle wskazówek z filmiku. Trzymajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz